zaklęty w pustostan
magii niezrozumianej.
Bladym świtem przywitany
ten szary nic nieznaczący
przypadkowy
krzyk.
Jałowe ściany
odrapane
Surowymi przemyśleniami
Rozbite szkło
nie tępi krawędzi
jak brzytwa ostrych.
Z każdym oddechem
Arteria wolniej przechyla
puchar czerwieni.
Wybita szyba
jedyną ucieczką.
Mech tylko wdrapuje się
niepotrzebny i nijaki
zielony chwast
z miłości do trwania
w bezowocnym życiu
Jakkolwiek by trwać.
Jakkolwiek by istnieć
Plamiony odrazą i zniszczeniem.
beznamiętnie chwytając wilgoć
z opuszczonej niewinności.
Mech tylko wdrapuje się
niepotrzebny i nijaki
zielony chwast
z miłości do trwania
w bezowocnym życiu
Jakkolwiek by trwać.
Jakkolwiek by istnieć
Plamiony odrazą i zniszczeniem.
beznamiętnie chwytając wilgoć
z opuszczonej niewinności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz