niedziela, 10 maja 2015

The Dumplings - No Bad Days

młodzi, zdolni, wydają się mieć głowę na karku

The Dumplings - fenomen polskiego chcenia.
Dwójka licealistów, których pasją była muzyka. On tworzył muzykę. Ona śpiewała. Razem coś stworzyli. Opłaciło się. Z tego co widzę, robili to co do nich należało. Tworzyli.

Ona Justyna Święs, dziewczyna skromna, która nieskromnie wkroczyła w showbiznes, świetnie brzmiąc z głosem aksamitnym, lekkim.
On Kuba Karaś, chłopak, który tworzył muzykę przy laptopie, przygrywając gitarą, gdy smak utworu tego wymagał, słuch go nie zawodził.

Fenomen tej dwójki jest niewyobrażalny. Z tego co czytałem, oglądałem to sami nie wierzą w swój sukces. Szczęście plus ciężka praca zaowocowały razem. Fryderyk 2014 za debiut roku nie pojawił się znikąd.


Historia zaczęła się dość prosto.  Tak jak wspominałem Ona i On coś stworzyli. Posłali w internet.  Mianowicie wysłali swoje demo? I tu mniej prosto, bo do jednego z najbardziej rozpoznawalnych youtuberów w Polsce. Do Łukasza Jakóbiaka, który zaprosił tę dwójkę z Zabrza do swojej kawalerki, by przeprowadzić wywiad.

Pan Jakóbiak swoją siłą i energią poszedł o krok dalej.  Stworzył możliwość. Z tego co można wywnioskować z wywiadu zorganizował występ Pierożków na Fashion Warsaw Week. I od tego ruszyło.
Nie można odmówić duetowi wyczucia oraz znajomości dnia dzisiejszego. Internet. Nawet na Wikipedii są okrzykiwani jako fenomen internetowy
Potem została wydana płyta No Bad Days. Czyli wielkie osiągnięcie. Bez żadnego talentshow, sprzedaży swego tworu opakowanego kolorowo dwuminutowego trailera swego wykonania.

Pierwszy utwór. Na dzień dzisiejszy sztandarowy od The Dumplings "Słodko-słony cios". To ładna wydmuszka, bardzo sympatycznie brzmiąca historia o... o czekoladzie. Tak. Nie ma tu większego sensu, nie ma tu też żadnych patosowych metafor. Po prostu. Utwór czekoladka.
 Każdemu z nas wydaje się, że czekolada mleczna słodka, gryzie się ze słonym smakiem soli morskiej, ale to nieprawda. Sam jadłem taki wytwór i smakuje bardzo dobrze. Gdy w ustach mamy słodko, nawet za bardzo pojawia się gródka kamiennego minerału. Po czym wszystko wraca do normy. Wszystko brzmi wspólnie bardzo apetycznie, jak ta czekolada. Wykonanie, muzyka. Można się kusić tym utworem, jak na ten Słodko-słony cios, Zadany w brzuch bez oporów i za dużej ilości kalorii. 

 Kolejny Everything is the cirlcle to w moim mniemaniu tekst o tęsknocie. A w zasadzie o młodzieży dzisiejszego dnia. Jesteśmy tu i teraz, jesteśmy tam i gdzieś. If you only were here
I could share this view with you.
Prócz z tekstu, również z muzyki. Bije mocno po uszach, czasem lekko za mocno, ale czuć ten feeling, jaki miał być. Wystarczy zamknąć oczy, by odnaleźć się w tej historii, historii, którą nam ta młodzieży chce opowiedzieć. 


Technicolor Yawn koloruje nas swą muzyką. Jest elektryzująca, lekka. Często pisząc tu, piszę że jest lekka. Ale zwyczajnie ona taka jest. Albo to przez wiek jej twórców. Oni mają dopiero po naście lat, a już osiągają kapitalne sukcesy.W każdym bądź razie.  Z Yawn wydobywa się pewnego rodzaju wyznanie od tego, że na początku twórczość wydawała się bezsensu, by później osiągnąć coś o czym się nie marzyło. I to jest piękne. Szczerość. 

You can tell me to go away
you can make your heart stop loving
but you will never forget
I won't start crawling

[...]
I didn't realize when it started
high time now, it ends


Oni wzięli się za pracę, poznali Hype na ich muzykę(Hype w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Popłynęli razem z nim. 

Man Pregnant brzmi jak historia o człowieku uzależnionym, który nie widzi swego problemu. Jest, inni go widzą, a ten człowiek siebie nie. W moim mniemaniu subtelny głos Justyny gryzie się z takim tekstem, nieco gorzkim. Z drugiej strony dojrzałość ryczy do nas. 

Broken ribs in the morning
You can eat them for dinner
Sudden misery is coming
You will never be a winner
Spit your soul and go


 Tekst kolejnego kawałka Czekając na Lato karmi nas młodzieńczym zapałem.  Chcemy coś na JUŻ, bez potem i bez przed. Efekt ma być teraz, bo przecież nasze nastroje zmieniają się bardzo szybko. Jak pogoda, pory roku, ilość opadów. Każda chwila nas prowadzi do tego co i tak ma się stać. A to co stoi przed nami jest JUŻ. Jedyną ostoją ktoś, ktoś kto nas opamięta, zaciekawi, zauroczy i przemówi do nas, gdy nastanie ciemność. Wspólnie przeżywanie słodzi gorycz, rozświetla ciemność. 

Morning whistles in the room
a kid running and shouting
we are scared to move
go to sleep me darling
we are waiting for the sun
to pull out a room from the dark 


Betonowy las to opis życia w mieście, szare, bure i ponure, nieciekawe, brudne i o ludziach, którzy żyją. Wszyscy wiedzą lepiej od wszystkich. W prawo, czy w lewo i tak wiedzą wszyscy lepiej jak powinni wszyscy lepiej żyć. Sąsiad, sąsiadka, sklepowa, pan z bloku, który znajduje się naprzeciw naszego wie co dla nas jest super, a przecież. Przecież Oni są tu gdzie my. W szarym, burym, betonowym lesie.

Mewy, niczym analiza twórczości. Czyli jak tworzyć. Normalność zaszyć w nierzeczywistość, inspirację odnajdywać wśród tego co nam bliskie, kreować sztuczne furie, zatrzymywać się dla chwil, a wszystko spisać na czymś, 

 Podnoszę głowę
Chcę prowokować dziś
Nad głową kruki
Wnętrze rozdarte zostało na ławce


Rozszarpany emocjami rozpisać się na kilka słów, by ukryć swe bolączki w tekście/pieśni/utworze/piosence, wpisie(niepotrzebne skreślić wg. swego sumienia)

Freeze - elektrotransowy kawałek, który dla mnie jest taki, jak większość tego typu. Czyli o niczym. W każdym bądź razie jest to tekst o pożądaniu (przynajmniej powierzchownie, nie zagłębiałem się, bo uznałem, że nie ma  w czym) Otóż podmiot uznał, że ktoś jest bardzo fascynujący i o jej! On jest moim przeciwieństwem. O nie... I co teraz.  Brzmi fajnie, dobrze się słucha, ale to wszystko.

Gelatine - kolejny ziewny kawałek. Żelatyną jest dziewczyna, która zbija się w te i we wte. Rozbija się o to, co jest, a tym co chciałaby, by było.  Rozciąga się, by dogonić, emocje gęstnieją, aż nastaje kumulacja. Cierpienie. Takich kawałków jest dużo na yt.   Muzycznie -  wtórnie. O tym w podsumowaniu.

Why do you run so fast
Why I can' t see your shadow
In my eye piece of the glass
Hurts me insistently sorrow 


Nie słucham pierwszy poważny kawałek zespołu. Teledysk profesjonalny stworzony amatorsko. Bez reżysera z branży. Szczery kawałek, który odkrywa w zasadzie nic odkrywczego, niemniej robi to z takim smakiem, iż chce się tego słuchać. Mianowicie to co  można usłyszeć w Betonowym Lesie. O okropnych ludziach, których ilość jest zbyt duża. O tych, co układają nas, autorów, by żyli po ichniemu. A wokół tego kreując wiele szumu, plotek, jadu i antypatycznych zachowań. 

droga jest prosta, ale nie trafię
do miejsca, gdzie nie dojdą mnie plotki
o tym, co było, jest i będzie
o tym, co jest, było i będzie 


Pomału dochodzę do końca, a teraz znowu dochodzę do pewnego dołka twórczego, oczywiście w moim przekonaniu. How Many Knives to kolejny utwór o nieszczęśliwym zakochaniu. Mamy tu pytania o tym co by było, gdyby; jak to przeżywa; dlaczego On taki jest. Pytania typu co by było gdyby przemawiają do słuchacza. Są uniwersalne, zabierają odbiorcę do rozmyślań, chyba to się sprawdza. Mnie to zabrało, kupiło, na jakieś dwa przesłuchania utworu.

 Na koniec perełka Shameless zabiera nas w podróż do odchodka, jakim jest znieczulica małżeńska. Te przyzwyczajenie, zamiast miłości. Lepka maź łącząca dwójkę ludzi, mimo iż już ta maź jest po terminie przydatności. I to zakłamanie wywlekające się na zewnątrz. Słuchając tego kawałka, wsłuchując się, poczułem, iż tak nie chcę. To okrutne, podłe i niesprawiedliwe. Kawałek rwie, porywa i skłania do refleksji. Jeżeli jest do dupy. Przestań w tym trwać. To bezsensu.

It' s a small town
where we torture each other
Our faith die down

[...]
We' re dressed in God
But inside we have nothing


Kolejna płyta przeanalizowana przeze mnie. Znowu chcę dodać, iż to moje wymysły na punkcie tej płyty. I jeżeli nie takie były zamysły to nic mi do tego, tak to widzę. Płyta bardzo fajna, ale...
Mam kilka ale. Oczywiście, biorę na poprawkę, że duet jest młody ludzie dopiero się poszukują, znajdują inspiracje, uczą się.  O ile do Justyny Świąs nie mam zastrzeżeń w szczególności po świetnym wokalu, na całości płyty i kapitalnych wstawkach w utworach na płycie Mamut  Fisz Emade Tworzywo, tak też muzyka na płycie wydaje się wtórna. Czwarty kawałek to mix trzeciego i drugiego. Piąty to powycinane wstawki z poszczególnych tracków z płyty zmontowany  w jeden. I tak dalej. Przez co kawałki się zlewają, brzmią jednakowo i ciężko się połapać, bez wsłuchiwania co jest czym. Dlatego słuchanie całości, kilkakrotnie z rzędu jest męczące. Muzyka zapętla się, przy czym ma się wrażenie, że słuchamy w kółko tego samego. Spójność płyty jest zaletą, jak najbardziej, ale jednakowość już gryzie w ucho. To takie zastrzeżenie wobec tworu. Teksty są różne, niektóre przemawiają do mnie bardziej, inne mniej. Nieważne jak dobra płyta by powstała, nie wszystko przypada do gustu. To wciąż kawał dobrej muzyki. Powiew świeżości wśród popu na rynku polskim Wielki szacunek dla The Dumplings. Są młodzi, zdolni, wydają się mieć głowę na karku, czekam na więcej. Mam nadzieję, że z nową płytą powtarzalność zniknie, a przyjemność z słuchania nie będzie tylko umiarkowana, proporcjonalnie do dawkowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz