poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Nocne przemyślenia.

Ja wiem, że nie łatwo iść
ze mną za rękę.
Ja wiem, że nie wszystko co robię
jest właściwe.
Ja wiem, że ranię słowem,
ranię gestem,
ranię spojrzeniem.

Zanim początki będą miały
swój pierwszy krok,
nastaje listopadowy mrok.
W przybliżeniu o lata świetlne.
System wartości przeplata się
z dumą, pychą.
W złotej erze nie ma uśmiechów.
Pustka odchodzi na stracenie.

Ja wiem, że definicje miłości bywają złudne.
Dla Ciebie ręka w rękę,
objęcie,
czucie, że duch jest objęty innym duchem.

Mroczne blaski, zjadają paletę barw
majowych chwil.
Będąc przy, jestem za.
Będąc przed, jestem przy.
Godnie byłoby odejść,
niepotrafię,
czekam, jestem, wiem.

sobota, 23 sierpnia 2014

Papierowy.

blady chłopiec kredką narysowany
z lekkim uśmiechem idzie przez jasną
kartkę papieru.
Będąc na dziesiątej stronie
widzi różowiutkie serce bladej dziewczynki
czuje tylko tyle ile mu kazano.
Patrząc w dal uśmiech narysowany
Ona bladym uśmiechem przerysowanym
czeka.
czeka na kogoś, ale nie wie na kogo.
Dmuchnął serduszkiem
trzy kartki dalej....
Patrzy i już jest zakochany...
Ktokolwiek czekał na to  co z nimi się stanie już nic nie wie.
zeszyt rzucony do ognia.
Oko spragnione miłości jeszcze spogląda
widzi taniec wijących się języków
pana bladego i pani białej.
taniec w ogniu
serce wyrywa się z ciała
podarować wszystko tylko na tyle go stać
tylko na tyle ma odwagę.
Choć na chwilę wyrwać się stąd
by zrozumieć.
Jak trudno być człowiekiem.
Choć papierowy bardziej ludzki,
niż nie jeden z krwi i kości.

wtorek, 19 sierpnia 2014

.

Konstrukcja umysłu
prosta, nieco zgrzybiała.
Myśli zimne chłodzą czułości pęki.
Biadolenie pełne swej mocy niedzisiejszej,
a wczorajszej, też kilkuletniej.
Choć rozwijać skrzydła osoba chce.
Chowa się pod naciskiem
"kiedyś było tak"
Przecierając szlaki,
Które poznał jeden taki.
Usłyszał, słów kilka od tamtego z lewej,
Że to co robi jest złe i skończy
w piekle, może w chlewie.
Zgrabne opakowanie,
Czerwień na ustach,
Paznokcie piękne,
drogie i zadbane.
W próżności,
smutki i żale
zaniechane.
W małżeństwie, na zewnątrz uśmiechów masa.
Ciągle, krzyk i rozczarowanie,
momentów podszytych kryzysem
cała paleta, skala.
Pławiąc się w szczęściu i dostatku,
Ukrywa swe smutki
przed tym co może mieć
jakiekolwiek skutki...
W gestach, w spojrzeniach
strach otwiera drzwi,
które chciały być zapomniane
w ludzkich stworzeniach.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Kamienie

Spacyfikowany pociskiem oddechu okrucieństwa,
przejechany dorożką końców początku.
Przewrażliwiony na nicość.
Postrzelony barwami obojętności, w bruk wgniecony,
grzmotami strachu mas ogarnięty.
Będąc u schyłku mocy,
pragnąc sekund szczęścia,
trwającego nieskończoność.
W liczbach wynaturzeń słodkich żywota,
Nie bratać się z pesymizmem.
W cieniu odnaleźć brata,
ku trwaniu przy swoim.
Choć długa noc,
krótki sen.
Będąc zawsze przy sobie
w myślach Twoich.
Karmiąc się miłością niespełnioną,
grzechem niesplamioną.
Ratować wszystko co zostało z nas
pomimo brudu, jaki ogarnął relację.
Nic sięga,
czas kradnie nas.
Z dnia na dzień.
Ku ziemi.
A życia łatwiej brać głębokie wdechy
w zapomnieniu.


czwartek, 14 sierpnia 2014

Szloch.

Z okazji minionych lat,
pragnę rzec,
że nic nie było warte.
Z okazji minionych lat,
chcę rzec,
że życie płynie zbyt szybko.
Patrzę na to wszystko,
gdzie słońce pali skórę,
gdzie księżyc budzi złe duchy.
Gdzie w strukturach błyskotliwych
ludzi,
jeden mądrzejszy od drugiego.
Tam pełen nieuczciwych zamiarów chłopczyk.
Tu biedna zapłakana dziewczynka.

Podążając własną ścieżką,
obok siedzi niezbyt przyjemny pan,
pod biało czerwoną flagą,
sięgając szczęścia,
za którym tęsknił
przez swój żywot,
długi,
piękny,
pragnąc wierzyć,
dotknął rzeczywistości.
Gdzie godziwego życia tknął
tylko tyle,
ile marzeń w wyobraźni
zostało.
Trudząc się,
pękając i modląc się
nad przyszłością,
pragnie umrzeć w ciszy.
Tylko tego.

Tylko,a może aż
bohater życia i marzeń
umrzeć spokojnie,
bo to co przyświetlało cel
zamienilo się przez czas
w smutną maź,
w której nikt nie odnajdzie swej myśli
wśród smrodu,
nie odnajdziesz nuty perfum.

piątek, 8 sierpnia 2014

Okiem rzucone.

Gdy przychodzi taki moment,
gdy czujesz, że coś jest nie tak,
światłem setek słów,
chcesz urzec duszę uwikłaną
w swe przemyślenia,
dziwaczne, pokryte mchem.

Będąc u kresu,
między ciszą, a słowem.
Wypalać ciało spojrzeniem.
Błękitnym okiem,
zabrać tę odrobinę
godności,
jaka została
by nie mówić tego,
czego moglibyśmy żałować.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Co jest nie tak?

I choćby lufa doskonale leżała przy skroni,
i choćby drzewo gałąź mocno trzymało,
gdzie lina zawisłaby silniejsza, niż zawsze
i choćby żyletka ostra, jak brzytwa
zostawała po sobie cienkie czerwone
rozterki.
i choćby trucizna paliła gardło i odebrała
oddech dławiący.

Choćby brakło anielskich słów.
Ty w duszy czysta,
na ciele splamiona,
nie poradzisz.

I choćby zamknąć oczy w wannie,
czekając na umilknięcie płuc,
i choćby poddać się temu panu
w czarnym odzieniu,
i choćby brakło tlenu w oddechu.
i choćby rzucając się pod koła
piszczącego wozu.
Czekając na kosę Pana śmierci.
czy nie zastanowić się po co?

Bo choć świt pełen mroku,
bo choć nadzieja pełna smutku,
bo choć szczęście zamienia się w łzę.
To jednak warto wierzyć...

I choćby przerosły cię oczekiwania bliźniego,
i choćby zabrakło odwagi, by powiedzieć swoje zdanie,
i choćby czarny rumak zawył nad twą śmiercią,
nie istniejesz, bez siebie,
pełen smutku, pełen gorącej krwi,
która płynie w tutejszym ciele.

Choć brakło ci odwagi,
choć smutku nikomu nie nadałeś,
pamiętaj...
Sobie życie odebrałeś,
ale innym problemy swe oddałeś.
Stojąc w mroku,
Stojąc na straży przed snem
okrutnym.
Bądź...
Nic nie wiedząc
spaprasz innym
to na co nie miałeś odwagi,
bo jesteś brzdąc.

Matce jej dziecię odebrałeś,
co roku w listopadzie opłakuje
przy kamieniu...
Codziennie sny na jawie
karmią koszmarem życia,
że nie znała swego syna,
że nie znała swego dziecięcia.

Czy coś mówiłeś?
Czy mówiłeś, ze nie masz po co żyć?
Czy mówiłeś ile zła cię otacza?
To ci powiem człeku.
Złem jesteś ty,
złem jest twoja myśl,
którą upajasz swój chory umysł.
złem jest twój psi skowyt.
Umarłeś, spaliłeś swe ciało,
dla popiołów,
popiołów, które widziałeś,
choć ich nie było.
Sam jesteś powodem
mroku jaki cię pochłonął...

Modlitwa

Dostałem tylko milczenie,
dobry Boże.
Choć pragnąłem usłyszeć
niezliczone ilości słów.
Gdy pragnąłem spokoju,
dostałem śmierć,
Gdy pragnąłem miłości,
dostałem legiony Sukubów.
Gdy chciałem być kimś,
zostałem sponiewierany.

Choć być może to są Twoje
odpowiedzi.
Choć słowa łatwiejsze,
by były w swej rzeczywistości
nijakie, bądź pełne wartości.
Chciałbym zrozumieć,
ile światu jestem potrzebny Ja,
a ile zedrzeć warstw mej
duszy muszę zerwać,
by ukrócić mej
ignorancji i próżności.

Dobry Boże,
Czy czytasz me wołanie?
Ja nie chcę istnieć,
jako półśrodek
w świecie pełnym
głupich zagadek.
Chcę wiedzieć na czym stoję,
chcę słyszeć w czym problem,
od kogo muszę pobrać lekcję.
By zrozumieć człowieka,
by podjąć tego dobre i złe konsekwencje....

Pragnę wierzyć w moc ducha człowieczego,
ale w tym gównianym świecie jest
tyle złego.
Choć pewnie ja to widzę z tej perspektywy,
że jestem bez winy.
Choć to niemożliwe,
gdyż wiem, że ma próżność wznosi się przez wieczną chwile.
Choć nie chcę w niej trwać
to jednak muszę
Twoje dzieci zabierają każdą
dobrą duszę.

Pragnę wierzyć,
w człowieka i słyszeć od Ciebie wołanie,
czy robię dobrze, czy może nie robię nic wcale.
W gruncie rzeczy istnienia nie rozumiem,
jak walczyłem, leżałem na dnie
jak nie tknąłem myślą,
serce dudniło melodią przebrzydłą.

Choć przepraszam Cię,
Bo nie wypada,
ale kurwa!
Jestem stworzony na Twe podobieństwo
a wszystko co od Ciebie otrzymuję,
to człowiecze okropieństwo...