niedziela, 26 października 2014

Totalna Prywata - 5 dni bez facebook'a.



Dzień 1
       Czuję się dziwnie, nie istniejąc w świecie iluzji. Czuję się trochę rozproszony. Nie wiedząc "co się dzieje w świecie". Aplikacja na Smartfonie bezczelnie pokazuje, że napłynęły nowe powiadomienia, zżera mnie ciekawość. Ciekawość pali żywcem, pojawia się nuda, gdybym tam przebywał, pewnie też bym się nudził. Czuję wyobcowanie, nikt nie dzwoni, jedyny "kontakt ze światem" to telewizja i portale informacyjne. Facebook nęka z każdej strony. Ilość powiadomień wzrasta. Wyłączyłem otrzymywanie wiadomości z messengera. Co ciekawe, nie ma możliwości zatrzymania "do odwołania". Są tylko przedziały czasowe 15 minut/30/45/1 godzina/2/5/12/24. To narzuca pewne uzależnienie. "Wejdź, zobacz co się stało". Co się stało? nic się nie stało, ktoś jeżeli będzie chciał się odezwać, odezwie się, niekoniecznie przez Facebook'a. Mam przynajmniej taką nadzieję. Zasiadam do książki. Miłego dnia.
W ten sposób aplikacja pokazuje mi, że COŚ SIĘ DZIEJE.






Dzień 2
        Nie boli, nie gryzie. Cieszę się serialem, książką, bez ciekawości tego narzędzia bzdurnego. Chyba to coś rodzaju uzależnienia. Nikt nie pisze, trudno. Będąc oglądaniem niczego, nie rozmawiałem. Dziś bez "ściany" i zainteresowania nią. Rozmawiałem z najbliższymi. Czemu? To takie proste! Dodatkowo zauważyłem, że ciesze się jedzeniem. Nie zerkam nigdzie, nie rozpraszam się. Jem ciepły obiad, kęsy są mniejsze, pokarm bardziej pogryziony. Czy to wynika z tego, że jestem niechlują i lubię się dławić? Nie, skupiam się na posiłku, a nie na "mej" wirtualnej rzeczywistości. Miłego dnia.

Dzień 3
         Słyszę muzykę, słyszę słowa. Słyszę piosenkę. Wsłuchując się, poznaję. Pewnie gdy ktoś to przeczyta uzna za idiotę. Who cares. Robiąc coś, patrząc w nic, skupiałem się na tym. Słuchanie było/jest zautomatyzowane, podgwizdywanie pod nosem jest proste, bo muzyka jest chwytliwa. Podśpiewywanie pod nosem jest również łatwe, ze względu na fragmentacje utworu, nikt nie śpiewa całego utworu od początku do końca - Inwokacji nikt nie recytuje od czapy, tylko fragment, który mu utknął w pamięci. Nie jestem w stanie całego utworu zarecytować, ale przynajmniej pamiętam o czym on był! Słuchanie nie jest tylko, brzęknięciami w uchu. Słuchanie jest przyjmowaniem utworu.  Zostałem zaginiony. Pojawiły się SMSy, co ze mną? Myśl została wpojona - Nie ma Cię na facebook'u, nie żyjesz. Widząc mą nieaktywność, są zszokowani moim nie byciem. (A przecież byłem! I to dużo w ciągu dnia). Moja babcia nie ma facebook'a i żyje. Ma swoją społeczność, w której istnieje, nie musi "istnieć" wirtualnie. Dzień Trzeci -  Żyję i mam się dobrze. Miłego dnia.



Ktokolwiek to czyta, nie musi wiedzieć, kto to napisał ;)


Dzień 4
         Wziąłem się za niemyślenie, a że nie da się nie myśleć, można uznać to za jako medytację, jako że nie do końca wiem, czy jest to poprawne określenie, napiszę po prostu. Spędziłem dzień z samym sobą, posiedziałem rozczuliłem się. Będąc wśród własnych myśli. To pewnie można uznać "dziwne". Jak poprzez wyłączenie facebook'a, zrobić, aż tyle przy tak niewielkiej zmianie. Będąc zaganianym, w między czasie przeglądałem "wall'a" i ogólnie nie miałem czasu dla siebie. W ten czy inny sposób, pozbyłem się rozmyślań nocnych  (skoro myślę o sobie w dzień, myśli na wieczór/noc nie kołatają się, po prostu płyną w formie tu i teraz.) Nie oglądam zdjęć profilowych z zieloną kropeczką, nie zastanawiam się, czy zagadać do tej osoby czy innej. Nie patrzę na "życie", patrzę na siebie, czyli żyję. Choć ma to swój stosunkowo sprzeczny przekaz -  Nie działam na stronie Zuckerberga, a o niej mówię. To tak jakbym się martwił o to co się dzieje beze mnie. Otóż nie, jest to punkt zaczepienia do którego się odnoszę.
       Brak Facebook’a to również oszczędność energii, telefon ładowałem 3 dni temu. Wciąż trzyma się dobrze. Nie ma transferu danych, nie ma włączonego WI-FI. Jest telefon jakim miał być pierwotnie. Laptop jest niepotrzebny, śpi. Miłego dnia.

Dzień 5
        Posprzątałem regał z książkami – w zasadzie me wymarzone miejsce na bibliotekę, gdzie będę trzymał książki, które sam kupiłem/kupię, które chętnie bym przeczytał ponownie. Zakładając, że nie mam czasu, nikt nie ma czasu. (leżę na łóżku to też nie mam czasu, bo jest mi tak dobrze. Jestem zajęty leżeniem na łóżku. Sam sobie wpajam jego brak.) Tak samo z siedzeniem, przy komputerze. W Internecie. Nie miałem czasu. Specjalnie przez te pięć dni skupiłem się na rzeczach małych. One umykają, ale są ważne. (Jak mogę być szczęśliwy, skoro wszystko jest takie lotne, wszystko ucieka przez palce) . Świr robi z igły widły… Kto mu każe jeść zimne jedzenie, kto mu zabrania sprzątać, kto mu nie pozwala rozmawiać z bliskimi.  Jestem ciekaw, ile osób zrobi coś takiego jak usunięcie się z tej „rzeczywistości”. Nie mam takiego problemu, nie muszę wyłączać facebooka, nie jestem jakiś/jakaś uzależniona. Skoro nie, dlaczego nie zrobisz ? Następną rzeczą jest w „samotni” i „nieżyciu” taka ciekawa sprawa, że się nie irytuję, nie łapię za głowę, a za tym idąc nie oceniam. Super uczucie, często budujemy sprzeczne obrazy z rzeczywistością. – Kolega wstawił zdjęcie, oznaczył znajomego, wtedy cudownie mówimy ! Ale się najebał, wstyd.  Nie zakładając, że świetnie się bawił, że po prostu nie wyszedł na zdjęciu. Nie widząc sytuacji, a sam efekt „końcowy”, jakim jest jakże cudowne zdjęcie… Nie ocenianie, a za tym idące nakładane etykiety nie tworzą obrazów ludzi, którzy być może nie istnieją.  To tylko wirtualna rzeczywistość.

Podsumowanie:
- Facebook jest świetnym komunikatorem, bo:
a) jest za „darmo”            - choć jesteśmy produktem, który tworzy pieniądze z reklam, ilość wyświetleń, liczbę „like it” – komunikacja jest darmowa, można rozmawiać ze znajomymi, bez martwienia się o środki na koncie, bez minut na liczniku – rozmawiam, coś mi wypadło, szybkie Pa, odezwę się wieczorem. – Gdzie przy rozmowie telefonicznej, pojawia się rozkmina, albo mnie zbył/zbyła, albo pojawiła się inna osoba, ciekawsza ode mnie.
  
b) Widzimy co się dzieje u znajomych – Nie raz ciekawe rzeczy (dziecko się urodziło, pogratulować.) Nie raz mniej. (Czytać nic niewnoszące komentarze pod postami, które nas nie dotyczą, łapać się za głowę, gdy są „śmieszne i absurdalne”, czasem skomentować, by włożyć swoje 5 groszy.)

c) Odmóżdżamy się – Jak już nie raz pisałem, oglądamy śmieszne obrazki, udostępniamy, czekamy na komentarze, publikujemy zdjęcia (często nawet nic niewnoszące, by było miło i przyjemnie, gdy ktoś sympatycznie skomentuje, zirytować się gdy ktoś zrobi nie tak zgodnie z naszym założeniem).
Mechanizmy są proste, dostajemy paćkę, by sobie „nie myśleć”
d) „Wszystko jest w naszym zasięgu” -  Widzimy oficjalne fan page gwiazd, które przeważnie nie są gwiazd, tylko ich managerów, albo bardzo zafascynowanego fana, który podpiął swe życie, by dawać innym fanom przyjemność z oglądania zdjęć gwiazdy.  Możemy „brać udział w wydarzeniach”, Klikamy – Tak, może, nie. – Dajemy informację gdzie będziemy w danym momencie, w internecie. Skrajnie możemy przyjąć, że spotkamy prześladowcę. Tak jak napisałem jest to skrajny przypadek! Wtedy bierzemy udział w Woodstocku, Pidżama Party, Piana Party, albo może będziemy brali udział. Wtedy może, widząc nasze „może”, ktoś się zmoże i też pójdzie, ale to tylko może. Ew. Nie, wtedy ktoś się rozmyśli, ktoś może nawet nie zauważy. Sprzedajemy naszą osobę i dajemy osobie, która przedsięwzięła wydarzenie informację, czego może się spodziewać. – Czasem fajne, czasem nie.

        W sumie to tak neguję, a w sumie to nie uważam Facebook’a jako zła wcielonego, jestem tam. Nie zamierzam „zginąć wirtualnie”, ale wyciągnąłem bardzo fajne wnioski! Brak mego czasu, wynika z mej niechęci do danej czynności, zabijając ten czas, choć mogłem go przeznaczyć na zupełnie co innego, zabieram się za facebook’a. Z drugiej strony robiąc zajmujące rzeczy, tą że stroną rozpraszałem się. Każdy użytkownik zna „pyknięcie”, które informuje o fakcie, że przyszła wiadomość. No i co trzeba zrobić? Sprawdzić! Obrazki były takie kolorowe, informacje takie zajmujące, ludzie tacy ciekawi, wszystko super! 
        Strona Zuckerberga to świetna sprawa – mówiąc o kontakcie. Ktoś siedzi przy komputerze, może sobie popitolić o niczym i fajnie. Ewentualnie. Ktoś może sobie pogadać z kimś z innego kraju, bez narażania na koszta. Np. Chatować z rodziną za granicy, z innego miasta, innego województwa. (Na Skype’a nikt nie ma czasu, taki ten świat zabiegany.) Jeżeli chodzi o przekaz informacji, działa trochę jak głuchy telefon. – Komentarz, Ktoś go odczyta, zinterpretuje po swojemu, przekaże dalej. Na facebook’u ludzie umierają po sto razy, palą się znicze, wszyscy wyrozumiali, wszyscy tacy mądrzy.  Jest super! Dochodząc do finału.
     Nie zrobiłem nic odkrywczego, posiedziałem sam ze sobą, było fajnie. Doba jest taka długa, jak się jej nie traci na pitolenie przy biało-niebieskiej stronie. Wszystko dla ludzi, ale z umiarem. Właśnie odkryłem gdzie muszę zachować umiar. Pozdrawiam i miłego dnia.

Po nie wchodzeniu przez 5 dni zastałem taki obrazek:
Chęć znajomości od osoby, której nie znam. Wiadomości, które były niezbyt ciekawe, oraz powiadomienia, które mnie dotyczyły zaledwie pośrednio. Ze względu na grupy, do których należałem. Aczkolwiek osobiście mnie nie dotyczyły.



1 komentarz:

  1. No i konkret :)
    Takie wpisy dają do myślenia-czekam na więcej
    Pozdro i Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń