niedziela, 12 lipca 2015

Jak skutecznie oszczędzać, nie obniżając swojego standardu życia?

 
    Wielu z nas ludzi (Polaków) narzeka na brak pieniędzy. Wynika to z tego, że wciąż jest mało i mało. A tak naprawdę czasami sami pakujemy się w pewne sytuacje, które doprowadzają do opróżnienia portfela, zbyt prędkiego i niezbyt lubianego przez nas.
    Według portalu bankier.pl (klik) oszczędności razem z OFE to raptem 3,7%, przy średniej 7% w UE. Jest to odrobinę poza połową średniej. Przy tym wyniku można samemu wywnioskować, że jest to niezbyt przychylny rezultat. Każdy ma określoną ilość pieniędzy, dlatego też nie chcę narzucać nikomu swojego toku myślenia na temat ilości wydawanych pieniędzy, bo każdy ma inną sumę do wydania, poszanowania, oszczędzenia. Ograniczenia są dla tych, których trzeba ograniczać, wolny człowiek wie co ma zrobić i kiedy. Jak napisałem w nazwie posta. Będą to rady, które nie obniżają standardu życia.
     Przejdźmy do punktów, które mogą Ci pomóc, możesz uznać za bzdurę, a także możesz je przeczytać z palcem w nosie i pójść dalej.


1. Korzystaj z gotówki i ogranicz korzystanie z karty. 
    Byłoby nie na miejscu gdybym nie wytłumaczył, o co mi chodzi. Gotówka w portfelu obrazuje na ile można sobie pozwolić. Widząc pieniądz posiadany i pieniądz wydany zapalają nam się w głowie różne lampki. Żółta - wydajemy. Czerwona - za dużo wydaliśmy.
   W przypadku płacenia kartą, która  jest wygodna w użyciu (Nie musimy nic nosić w portfelu prócz kawałka plastiku) ten pieniądz jest nie namacalny przez co, gdy ktoś nie patrzy na rachunki, a  często tak bywa. Nie widać wydanych pieniędzy, nie ma żadnych lampek. No chyba, że terminal pokaże nam odmowę. Wtedy bywa za późno.  A pieniądze rozpływają się tu 40zł, tam 130zł etc. Następnego dnia patrzysz na rachunek i myślisz sobie Gdzie ja to wszystko wydałem? Ew. po trzech. Paypass  analizuje transakcje w czasie.

2. Szanuj monety, bilon to też pieniądz.
  Jak napisałem szanuj bilon, jestem facetem, więc odczuwam ten dyskomfort noszenia portfela w kieszeni, gdy przez cały dzień wydaje się pieniądze te drobne napełniają kieszonkę, przez co portfel "pęcznieje", spodnie spadają nic tylko wydać, co by nie ciążyło. Odejmując płatne parkingi. Wciąż zostaje masa tych drobnych. Są uciążliwe, brzęczą, jedna złotówka nie waży nic, ale piętnaście już więcej. 
   Dlatego też chętnie chcemy je wydawać to w markecie, to w sklepie przy zakupie czegoś, by się tego pozbyć kupujemy batony, chipsy, czwarte piwo. 
   A gdyby tak. Gdy przychodzisz do domu z takim pełnym portfelem tych małych brzęczków wrzucić je do słoika, kubka, czy tradycyjnej skarbonki? Zgodnie z zasadą grosz do grosza... Kiedyś uzbiera się pokaźna sumka, raz na jakiś czas można pójść do banku. Bank ma obowiązek przyjąć pieniądze, po zsumowaniu, przeliczeniu z tej złotówki i innych uciążliwych dzwonków urodzi Ci się 50zł, 100zł. Banknoty są już mniej uciążliwe, prawda?;)

3. Nie wymuszaj na sobie zakupów.
 W gruncie rzeczy chodzi o usługi np. Kino, a także muszę kupić sobie coś. To magiczne coś, o którym nikt nie wie, dopóki tego się nie otrzyma. Przedstawię to na przykładzie kina inne sytuacje z tym związane będą analogiczne.  
 Siedzisz w domu, wpadasz na świetny pomysł Idę do kina. Patrzysz na repertuar i nie ma nic, co by cię interesowało bardziej niż hm... ciekawe, ogólnie rzecz biorąc, ni cię to nie grzeje, ni to cię nie chłodzi. Ale przecież masz wielką ochotę na kino! Więc zamawiasz bilet idziesz do kina, przy kasie popcorn pięknie pachnie, zatem go bierzesz. Popcorn jest słony, więc dodatkowo kupujesz Colę. (taka sztuczka marketingowa, produkty się przesala, by dokupować napoje. Stosuje ją KFC, McDonald, a także kina) Technicznie jesteś ok. 80 zł w plecy, a przecież chciałeś iść tylko do kina. 

4. Planuj swoje zakupy.
 W gruncie rzeczy chodzi o listę zakupów. Jest to bardzo trudne zadanie wymaga od ciebie posiadanie długopisu oraz kartki, zajrzenia do lodówki, szafki, łazienki i ogólnie do obszarów, w których produkty się zużywają. 

 Co daje lista zakupów? Niewiele. 
 Ogranicza wydawanie pieniędzy. Gdy masz ustalony cel zakupów jesteś bardziej odporny za promocje.
 Oszczędzasz swój czas. Zamiast zastanawiać się co jeszcze jest mi potrzebne? To idziesz, bierzesz, wychodzisz.

 Można pójść o krok dalej.  Planuj  z miesięcznym wyprzedzeniem, jakie ubranie potrzebujesz. Np. Jest ciepło, więc chodzi się w koszulkach, dlatego w tym miesiącu potrzebuję 3 nowych koszulek. Kupuję 3 koszulki. W tym miesiącu na odzież nie potrzebujesz wydawać, ani złotówki więcej.  
Oczywiście, biorę poprawkę na awaryjność w przypadku, gdy np. buty się zniszczą, warto kupić nowe, a nie chodzić jak obdarciuch.  

5. Ogranicz kupowanie na zapas.
Infografika z http://www.bankizywnosci.pl/pl
  Tę infografikę dodałem nieprzypadkowo, bo najwięcej na "zapas" kupujemy żywności. Jest to po części nasza wina, po części sklepów do których chodzimy. 
 Jedną z pułapek jaką na nas narzucają jest pieczywo. Pieczywo jest obiektem podstawowym(nie znam nikogo, komu znudziłby się chleb, albo bułki). Markety chwalą się świeżym pieczywem, co nie do końca jest prawdą, bo są to produkty półgotowe, głęboko mrożone, ale są "świeże", gdyż są pieczone na miejscu, a skoro są pieczone na miejscu to pachną, nie pieczywem, a aromatami zapachowymi, nasze kubki smakowe zaczynają wydzielać ślinę,  a nos chłonąć ten przyjemny zapach "świeżości", dlatego też chętnie sięgamy po tego typu produkt. Idziemy do kasy, wychodzimy ze sklepu, wracamy do domu. A w domu mamy już pieczywo. 

   Dojadamy, zanim zjemy, te nowe, już nie jest takie nowe. Ląduje do kosza. Choć nie ma co generalizować, przy odrobinie pomyślunku, chleb można ususzyć i można zrobić:
a) jedzenie dla ptaszków, pójść ze swoją dziewczyną/ swoim chłopakiem na spacer i dokarmić kaczki/łabędzie.  Cliche, ale przynajmniej niezmarnowane pieniądze i jedzenie.
b) Upichcić coś. Zamiast kupować gotową bułkę tartą, można ją samemu/samej zrobić właśnie z wysuszonego pieczywa. Wystarczy wygooglować sobie "Obiady z chleba" i wyskoczą nam dziesiątki stron z przepisami.

  Dajemy się nacinać na promocje, wielkie plakaty nam pokazują promocje, czerwono-żółte papiery z wytłuszczonym czarnym napisem: -25%, -50% działają na nas dość specyficznie i kupujemy, bo jest przecież tańsze. Promocja jest dla nas, ale to zysk jest dla sklepu, także bierzemy, raz że wychodzimy z większą ilością zakupów, dwa wydaliśmy więcej niż chcieliśmy, trzy to wszystko ląduje gdzieś. Zapasy lądują tam gdzie produkty lądują.  Potem zanim do nich sięgamy, może być coś z nimi nie tak. A tak. Termin ważności się skończył, produkt ląduje w koszu. Znowu. 
 Prócz jedzenia tak samo jest z kosmetykami, detergentami i innymi produktami, które posiadają datę ważności.(Po otworzeniu produkt, może stracić swoje długoterminowe właściwości, dlatego warto czytać etykiety.)  

6. Ustanów sobie limit dziennego wydania gotówki.
  Jeżeli dotrwałeś do tego punktu (za co dziękuję) , pewnie myślisz Ale chwila, przecież miało być bez obniżania standardu życia. Już biegnę z wytłumaczeniem.
 Jeśli poranną kawę pijesz w Starbucksie, drugie śniadanie jesz w Mc'u, a deser przyjmujesz w Grycanie naturalne jest, że Twój limit dzienny nie może być o wartości 50zł, bo po pierwsze się zmęczysz tym oszczędzaniem i olejesz sprawę, a po drugie będzie to głupie, bo obniży Twój standard życia, a tego mieliśmy uniknąć. Zatem możesz sobie ustanowić limit 100zł, czy tam 150zł. To zależy od twojego sumienia. Ten punkt można uznać za kontynuację punktu nr 1. 
 Zatem masz w portfelu 100zł na koniec dnia w portfelu zostaje ci 27,64zł (liczba przypadkowa) w Twoim portfelu na kolejny dzień zostawiasz sobie 20zł + 6zł na parking.  1,64 wrzucasz do skarbonki, którą sobie ustaliłeś w punkcie 2. Zatem nie wypłacasz znowu stówki, a 80zł itd. 

7. Masz znajomych? Korzystaj z ich pomocy.
  W tym punkcie zakładam, że z tym znajomym/znajomą żyjesz w dobrych relacjach, a nie jesteś z nim/nią w "dobrych stosunkach" na zasadzie - Cześć XYZ  - no cześć, co tam? - yyyy... bo słuchaj jest sprawa. 
  Do czego zmierzam, pracownicy różnych sieci mają różne zniżki pracownicze. Dla przykładu w jednej z sieci odzieżowej mają kupony pracownicze, które odciągają od każdego wydanego 50zł 25%, ale kruczek jest taki, że wykorzystanie kuponu obciąża wypłatę na kwotę 4zł brutto.  Inne sklepy mają inne sposoby dziękczynne dla swoich pracowników np.  Rabat w wysokości 25%, no limit. 
   Jeżeli żyjesz w dobrych relacjach z osobą, która pracuje w takim sklepie, zagadaj kiedy pracuje, umów się z nią i kup coś tam od niej, ona w tym zakresie będzie miała robiony "target" do tego porozmawiasz z taką osobą, możesz się umówić z nią na potem. Umilisz jej czas, który spędza w pracy. Z uśmiechem na twarzy i w podziękowaniu za tę "kradzież czasu" da ci zniżkę. Ty również umilisz sobie czas spędzony w Galerii Handlowej, czy w zwykłym sklepie + masz zniżkę na swój produkt.
 Ociera to się to wykorzystanie, albo możesz to nazwać jak chcesz, ale zaznaczyłem na początku możliwość tego typu rabatowego kupowania ograniczyłbym tylko do zakupów u serdecznych znajomych, a nie "kolegi", z którym rozmawiałem raz w życiu.  

Jak to wygląda w liczbach?
Przykład:
Cena standardowa
199,00 * 0,75% =  149,25zł   | Oszczędność - 49,75zł
Przykład zakupu na kupony:
209zł/50zł =
50 * 0,75 = 37,5zł
(37,5 * 4) + 9zł(końcówka) + 16zł(kwota oddana za kupony, by dana osoba nie była stratna) = 175zł
| Oszczędność  - 34zł 
Łączna oszczędność: 83,75zł  

Odnośnie kupowania na kupony przynajmniej w pewnej firmie zniżki pracownicze łączą się z promocjami obowiązującymi w sklepie, zatem można wyjść naprawdę korzystnie.                          
Wniosek? Jeżeli chodzi o portfel, warto być w dobrych relacjach ze znajomymi;)


   Kilka pomysłów oszczędzania nie odmieni Twojego życia, ale może nakreślić sposób jak funkcjonować, by nie żyć na minusie i z wiecznym liczeniem pieniędzy, co by starczyło do przysłowiowej "Matki Boskiej Pieniężnej" czyt. dzień wypłaty.  Proste? Na początku może nie, ale w czasie działa prawidłowo i wpada w nawyk. Opłacalne? Owszem. Czy warto? Odpowiedz sobie sam. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz