niedziela, 26 października 2014

Totalna Prywata - 5 dni bez facebook'a.



Dzień 1
       Czuję się dziwnie, nie istniejąc w świecie iluzji. Czuję się trochę rozproszony. Nie wiedząc "co się dzieje w świecie". Aplikacja na Smartfonie bezczelnie pokazuje, że napłynęły nowe powiadomienia, zżera mnie ciekawość. Ciekawość pali żywcem, pojawia się nuda, gdybym tam przebywał, pewnie też bym się nudził. Czuję wyobcowanie, nikt nie dzwoni, jedyny "kontakt ze światem" to telewizja i portale informacyjne. Facebook nęka z każdej strony. Ilość powiadomień wzrasta. Wyłączyłem otrzymywanie wiadomości z messengera. Co ciekawe, nie ma możliwości zatrzymania "do odwołania". Są tylko przedziały czasowe 15 minut/30/45/1 godzina/2/5/12/24. To narzuca pewne uzależnienie. "Wejdź, zobacz co się stało". Co się stało? nic się nie stało, ktoś jeżeli będzie chciał się odezwać, odezwie się, niekoniecznie przez Facebook'a. Mam przynajmniej taką nadzieję. Zasiadam do książki. Miłego dnia.
W ten sposób aplikacja pokazuje mi, że COŚ SIĘ DZIEJE.






niedziela, 19 października 2014

Ciche krzyki

Za gęstym powietrzem oddychając,
dusić się wśród smrodu człowieka.
Gorzkniejąc z każdą porażką
jaką nasunie bezczelny los.
Szydząc z każdego upadku,
Krążąc nad ofiarą,
Depcząc każdego, kto marzy o jutrze.
Kto inność swą wyznaje,
skrzydła ma ucięte.
Skrupulatnie psując mądrość
z mięśnia pełnego krwi.
Blaknąć wśród pełni barw.
Osuwając się z chmur do twardej ziemi.
światła zgasły.
Marznąć wśród ognia,
Zakrzepły wśród płynności.
 Jutro bardziej uśmiechnięte od dziś.
Wzniosłe przykazania, obietnice.
Jutro.
Krztusząc się symbiozą z innym człowiekiem.
Rosnąć wśród rycerzyków i aniołów
w głowie mej.
Zrobić coś, szczycąc się niczym.
Jutro.
Porażony swym geniuszem,
Klaskając, bo "dziś" za dwie godziny pryśnie.
Magiczny dzień nastąpi jutro.


piątek, 17 października 2014

Dorosłości brama

wśród gęstych lasów,
doszedł do drogowskazów
tam niejasno, trochę zadrapane
fwie Prawdy
i trzy fałsze
poszedł ku prawdzie
a tam ludzie podli
pogardliwie rzekli do niego
istniej
jakby jutra nie było
Ryknowszy śmiechem
Zbesztany z błotem
brudnie ślamazarnie
pytawszy dlaczego?
Usłyszał bo wielkie nic?

Chwila, chwila,
Nie tak nas uczono
mów tak by kogoś
nie zraniono.
Myśl jak Babcia kazała,
musisz musieć,
by było wiadomo,
że matka rację miała.
Fałsze urosły do nieskończoności
mityczne prawdy naszych przodków
zginęły w chwili jednej.
Zarzekając się nigdy, zawsze
rozmyślając o chwili poprzedniej,
Łoże w którym sen zakończył swój żywot.
Łoże, które swym magnetyzmem
stworzyło niewolnika, zakodowanego nie-walki z okultyzmem.
Ślamazarnie słuchając bliźniego.
Zapomnieć wyciągnąć mózgowia z szafy.
Porażony wpojonym życiem,
Demonom przeszłości oddać swą naturą.
Oraz od narodzin upajany "kulturą" i ryciem.
Nie myślał, nie był, nie istniał.
Stworzył człowieka, którym nie był,
By ktoś starszy mógł powiedzieć co za debil.
Wiedząc o wszystkim, nie znając niczego,
istniał w świecie pełen przeszków i nieprawd ludzi,
którzy życia nie mają swego.

Każdy wujek "dobra rada"
Każda ciotka wychować chce tego barana.
Poczuł się wreszcie silny,
zerwał kajdany odszedł w niepamięć,
palony bezwstydem,
odszukał swe drogi.
Już nie istniała Prawda i Fałsz
Już nie istniał Gniew i Spokój.
Zabrał swe życie w świat
w końcu się uwolnił od tych rodzinnych krat. 

środa, 8 października 2014

Fale

Błądząc wśród fal,
kresem sił, które Bóg nadał nam,
Przepłynąć na kres,
rozszalałych myśli, które
utopić pragną,
w końcu przyszedł na to czas.

Rozdrapane rany,
smuga kier,
rozmywa się na tafli.
Echem krzyk się odbija.
Gniewem popędzeni
znienawidzeni w sekundę,
Ukryta szczerość
w ciszy.

Będąc wśród naszych poplątanych w poplątaniu
przemyśleniach nijakich,
zrozumieniu wciąż umykać,
cokolwiek czyniąc
 i tak  tylko co w wierze
nie przemija.

Pasja się spaliła,
Rozkosz gdzieś się ulotniła,
Szczerość się rozkrwawiła.
Miłość się zabiła.
Niosąc chryzantem bukiety
chcąc nie chcąc
wiele złego uczyniła.
Mężczyznę osierociła,
Żeńskie piękno roztrwoniła...