piątek, 25 września 2015

O domku z kart, który runął... i runąć powinien.


Posiąść odwagę do zrozumienia siebie to największe wyzwanie.
  Gdy byłem studentem przebywałem długi czas wśród resetu, w szczególności na I roku. Piwo, bary, papierosy,ten szum w głowie, który następnego dnia zamieniał się w kaca.
Te wszystkie chwile, które minęły były poszyte sielanką.  Nikt nie zwracał uwagi na życie. Z każdym zjazdem czekałem na spotkanie. Przyjemność trwała chwilę po czym uznałem, że to bezsensu, bo za każdym razem to wygląda tak samo.  Zacząłem odmawiać.  Związku z tym, że zacząłem odmawiać zaczęto zapraszać mnie co raz rzadziej. Naturalnie.
A we mnie odzywała się pogarda i nieuczciwość. Ja taki przebojowy i nikt nie zaprasza mnie?! Niepojęte.